Wieczorem pani Nadieżda załatwiła, aby marszrutka przyjechała po nas, pod dom. Zadzwoniła do kierowcy i spytała dlaczego nie chce po nas przyjechać? On zechciał :) Mamy rano więcej czasu na śniadanie, które zamówiliśmy u gospodyni.
Na śniadanko - pyszna ryba. Na drogę coś w rodzaju bułki z nadzieniem :) Mniam. Chwila na pożegnanie i pakujemy się do marszrutki. Marszrutką na przystanek po resztę podróżnych i start do Irkutska. Przeprawa promem. Wyspa juz za nami. Gdy zaczęliśmy zbliżać się do Irkutska na drodze pojawia się śnieg, na poboczu znajdują się spore zaspy, a jest 20 czerwca. W drodze powrotnej również przystanek na obiad.
W czasie długiej jazdy wymyśliłyśmy, że z Irkutska jedziemy do Sludjanki, aby popatrzeć na góry.
W Irkutsku, szukamy jakiegoś pojazdu. Mili Panowie na postoju obok dworca autobusowego chcieli za dowiezienie nas do Sludjanki strasznie dużo rubli (coś około 2000 RUR za 6szt). Idziemy na marszrutkę i jedziemy za ok 120 RUR/os.
Wieczorem jesteśmy w Slujdance. Pogoda nie jest za ciekawa. Próbowaliśmy załatwić nocleg gdzieś przy dworcu, ale nie udało się. Tzn. udałoby się gdybyśmy nie chcieli pokoju z łazienką i ciepłą wodą :)
Otwieramy przewodnik... Marszrutką jedziemy do Muzeum Mineralogicznego, tutaj są pokoje tańsze i droższe. Bierzemy ten droższy czyli domek z trzema pokojami, kuchnią i kabelkiem.
Idziemy na zakupy. Trochę ciemno w mieście, bo tylko gdzie nie gdzie latarnia:)
Kolacja i spać!