Na granicy przesuwamy zegarki i około 7 dojeżdżamy na miejsce. Tu czeka na nas nasza przewodniczka. Hurra, cały dzień we Lwowie.
My zajrzałyśmy na lotnisko... na kawę. Ciekawy budynek. Później "prospekt Swobody" - pomnik Mickiewicza i hotel Żorż, pomnik T. Szewczenki i na końcu podziwiamy operę - zwiedzanie tylko w określonych godzinach. Jesteśmy w/pod: Cerkiew Uspieńska, Cerkiew Wniebowzięcia NMP i kaplica Bolimów, na Rynku, Czarna Kamienica, Pałac Lubomirskich i wiele innych miejsc. Obok Kościoła Dominikanów jest pomnik Nikifora.
Kawa na rynku. W kawiarni spotkałyśmy Polaków. Krótka pogadanka, kto? co? skąd? dokąd? Do zobaczenia... i zwiedzamy dalej.
Zaglądnęłyśmy do Arsenału, powłóczyłyśmy się po urokliwych uliczkach, zjadłyśmy obiad w barze szybkiej obsługi (pyszny barszcz ukraiński, piwo :) odpoczynek.
Jedziemy do Skansenu. Jest sobota, wszędzie mnóstwo młodych par, które robią sobie zdjęcia w plenerze, a towarzyszą im całe rodziny :) Wszyscy się uśmiechają, pozują, szampan się leje, a fotograf dwoi i troi :)
We Lwowie trafiłyśmy na festyn piwa. W parkach mnóstwo ludzi, karuzele, stoiska... W jednym z parków jest koło widokowe :), i z koła podziwiałyśmy Lwów, a na koniec wyładowałyśmy w ogródku piwnym :) lwiwskie piwo mniam,
Lwów jest przepiękny! Teraz wiem, ze na zwiedzanie Lwowa należy poświecić trochę czasu, warto zakupić przewodnik, i łazić, i oglądać i podziwiać i nie spieszyć się.
Wieczorem jedziemy do domu przewodniczki, do Gródka. Integracja ukraińsko-polska