Rano wypijamy kawkę, przygotowana przez naszą gospodynię, teraz plan na dzisiaj. Ja z Ewą jedziemy do ogrodu botanicznego i na herbaciane pola, Iff z Bogusią idą na zakupy ziół i innych takich oraz na plaże. Później się spotykamy i razem zwiedzamy Batumi.
Jedziemy marszrutą. Gdy jesteśmy w połowie ogrodu dzwonią dziewczyny, oj! A tu tyle do oglądania. Umawiamy się później i teraz szybciej pomykamy alejkami :) Ogród nadal robi wrażenie chociaż miejscami trochę zaniedbany.
Szukamy heracianych pól, ale nie ma. Dowiedziałysmy się, ze uprawa herbaty stała sie nieopłacalna.
Wracamy. Dziewczyny jedzą obiad czyli możemy spotkać się trochę później. Wysiadamy w porcie i spacerkiem wzdłuż brzegu idziemy do centrum.
Spotykamy się, zjadamy co nie co i idziemy szukać ulicy Marii i Lecha Kaczyńskich. Zaczyna padać i chronimy się przed deszczem w kafejce. Leje! Zamawiamy drinki. Leje! Zamawiamy kolejne. Luzik, wieczór, ciepło, deszczyk pada, a my pod parasolem gadamy. O przestało ;( na nocleg wracać czas.