Półwysep Tarchankut. Musimy zobaczyć.
Rankiem jedziemy do Cziernomorskoje. Plan jest, ze zwiedzamy i leżymy na plaży. Tylko, my planów się nie trzymamy. Cziernomorskoje - miasto było rozkopane, czyli wkrótce będą tu piękne ulice :)
Plaża bardzo brudna i zatłoczona. W środku miasta stoi Lenin. Zdjęcie :)))
Pytanie co jest w okolicy? Olieniowka - latarnia i klify. Jedziemy. Bilety u kierowcy, bo w kasie juz nie ma. (U kierowcy łatwo kupić bilet, ale wsiadając tuż za dworcem :))) Mają dziwny system sprzedaży biletów. Kasa sprzedaje, a później kasjerka sprawdza bilety w autobusie.)
W Olieniowce wita nas Lenin :))). Kupujemy bilety powrotne i idziemy nad morze. Zbaczamy w prawo z głównej drogi i idziemy jak się później okazało wzdłuż wyschniętego (śmierdzącego) jeziora. Najpierw zauważamy zjeżdżalnie, później wodę. Plaża jest przepiękna bo piaszczysta. Morze niebieściutkie. Bajka. Kąpiel, opalanko i spacer wzdłuż do latarni. Do latarni nie doszłyśmy. Wracamy autobusem do Eupatorii.
Dzisiaj też jedziemy do dzielnicy karaimskiej, do tej samej co wczoraj restauracji, może dzisiaj! uda się zjeść? Jest 21:30 czynne do 22:00. Wchodzimy w bramę, na dziedziniec... i na środku stoi krzesełko plastikowe :) Omijamy i idziemy do kelnerki. Zdziwiona, ze chcemy coś zjeść, zamknięte - przecież krzesełko stoi! Czyli i dzisiaj nici z jedzenia :)
Włóczymy się po Eupatori.
Jutro jedziemy do Symferopola